|
|
Literackie Forum Medei Forum literackie, obejmujące zarówno prozę, jak i poezję wszelkiego rodzaju
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Piter Noise
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 20:43, 28 Lip 2007 Temat postu: Oczy śmierci cz. II |
|
|
Samolot wylądował w Atlancie . Ubrany był jak turysta z Europy . Kardynał Bernardino podał mu dokładne miejsce zamieszkania Weroniki Schirley . Miał ją znaleźć i zabrać zwój . I oczywiście wysłać na pola elizejskie .
Brat Dominik przyjął święcenia półtora roku temu z rąk , wtedy jeszcze biskupa Bernardino . Kiedyś był złodziejem i wytrawnym mordercą . Jego prawdziwe nazwisko Juan Pierce Richtoli odeszło w niepamięć wraz z jego dawnym życiem . Skończył z tym aż do tego czasu . Kardynał dał mu wszystko czego nie miał . Odmienił jego życie . Znał na pamięć ewangelię Mateusza i kilkanaście psalmów .
Kiedyś uratował życie biskupa Bernardiniego , kiedy ten został napadnięty na przedmieściach Paryża . Był to czysty przypadek . Młody Juan miał sam napaść na kardynała i zabrać mu pierścień ale ubiegł go jego wróg Śliska Ręka . To on rządził rabusiami paryskich ulic .
Wiedział że musi uciec z Paryża aby uniknąć zemsty Śliskiej Ręki . Bernardino podziękował mu i wydobył z niego wszystko . Zamiast kazać go zamknąć , wziął go do siebie jak ojciec syna i nauczał pisma i zasad wiary .
Dominik martwił się o kardynała . Kiedy Bernardino dowiedział się o zwoju od Saviniego , ten cały czas zaprzątał jego myśli . W ostatnim czasie mocno się postarzał . Zrobił się nerwowy i najgorsze było to że kazał wrócić Dominikowi do swego dawnego życia , tłumacząc że w tej sytuacji nie ma wyjścia .
- Bóg ci wybaczy . Założymy bractwo . Będziemy strzec tajemnicy . Zdobędziemy tysiące wiernych – mówił to kilka razy dziennie .
Musi zdobyć zwój . Kardynał ma rację .
- W czasie swojej misji zwracaj się do mnie Latarniku , dobrze ?
- Tak . Tak Latarniku .
Te rozmowy go rozpraszały . Zamówił taksówkę i udał się na RedelStreet . Pod numerem 8 znajdzie ukojenie . Później uda się na niedzielną mszę .
*****
Weronika zatrzymała się w hotelu przy Roven Avenue , Vittoria . Wynajęła pokój na jedną noc . Zmęczona wróciła z lotniska . W hotelu prawie od razu poszła spać . Nie zdążyła się nawet rozebrać . Tyle przez ile przeszła . Doktor do tej pory się nie odezwał . Nie chciała oglądać telewizji . Bała się wszystkiego . Zastanowiła się czy dobrze zrobiła zostawiając wiadomość na automatycznej sekretarce . Gdyby Will dzwonił i nikt by nie odbierał , pomyślał by że jest jeszcze w Jerozolimie . I że nie przyjedzie w porę na jego ślub za kilka dni . Zresztą nikt do tej pory jej nie śledził . Pewnie Rafał nie dzwoni do niej bo...bo zapomniał numeru . Pocieszała samą siebie . Chociaż sama nie wierzyła w to co mówi . Nie miała komórki . Zgubiła ją w drugi dzień badań . Przekręciła się na drugi bok .
Obudził ją hałas na korytarzu . Zerwała się z łóżka i chwyciła za nocną lampkę . Ktoś zbliżał się w stronę jej pokoju . Poczuła jak jej serce bije w przyśpieszonym rytmie . Przyszli po mnie , pomyślała .
Ktoś przekręcił klucz i otworzył drzwi na oścież .
Weronika zamachnęła się lampką i uderzyła z całej siły w głowę intruza . Lampka roztrzaskała się z hukiem . Jęknął i osunął się na podłogę . Zapaliła światło i wrzasnęła .
Lokaj podniósł się . Na czole widniał wielki siniak . Z nosa lała się krew .
- Co pani odbiło ! – wykrztusił – Przecież kazała pani sobie przynieść szampan punktualnie o jedenastej . Powiedziała pani żebym wszedł i postawił go na stoliku .
- Ja...Ja przepraszam . Zapłacę za lampkę – odparła z trudem – Myślałam że to ktoś inny . Zapomniałam . Przepraszam .
- No dobrze . Następnym razem niech pani nie zapomina .
Odwrócił się i teraz zobaczyła wózek a na nim szampan i kilka kieliszków .
Wróciła po torebkę .
- Proszę . I jeszcze raz pana przepraszam .
Złość lokaja szybko minęła , kiedy jako napiwek dostał dwadzieścia dolarów . Za taką sumkę można mnie walić po łbie nawet dwa razy dziennie . Uśmiechnął się .
- Nie ma sprawy . Nic wielkiego się nie stało . Zabiorę jeszcze lampkę i znikam . Dobrej nocy !
Kiedy wyszedł otworzyła szampana i nalała sobie do pełna . Co za dzień , pomyślała .
9 „ Sprawa trudniejsza niż myślisz ”
Błądząc korytarzem myśli , uciekam od nieuchronnego...
Wynajęli pokoje u Evans . Nie można powiedzieć że przyjęła ich z otwartymi ramionami . Była młodą kobietą , wdową po zmarłym poruczniku Robercie .
W MoonCity były dwa motele i trzy pokoje do wynajęcia rozrzucone od nabrzeża aż do krańców miasteczka . Większość turystów mieszkała u znajomych albo w motelach . Latem trzymały się bardzo dobrze zaś zimą czy jesienią na siedem pokoi zajętych było raptem dwa .
Swims wynajął pokój na dolnym piętrze zaś Henry zajął górę . Oprócz nich w motelu mieszkało trzy osoby . Na późną jesień było to sporo ludzi .
W te dwa dni nie posunęli się w sprawie do przodu ani o krok . Stali w miejscu . Cholerna stagnacja . To nie znaczy że się obijali . Byli agentami . A jak mawiał ich szef agenci pracują zawsze , w kiblu , w kościele , w łóżku z kobietą , podczas snu i posiłku . Miał rację . Sprawa seryjnych morderstw była najgorszą na jaką w trafili w swojej karierze. Nic tak nie przybija jak niewyjaśniona sprawa i brak dowodów . Sprawdzili wszystkich zamordowanych i nie znaleźli żadnego powiązania , pokrewieństwa czy czegoś . A nie . Swims zauważył że wszystkie ofiary odsiadywały za wielokrotne napaści , gwałty , mordy .To był ich mały sukces . Była to , jak by to powiedzieć , łupina orzechu na oceanie , na wzburzonym oceanie .
Swims był młodszy od Henriego o rok i kilka miesięcy . Pracował też krócej . Ale był najlepszym partnerem jakiego kiedykolwiek miał . Jego wcześniejszy partner , Matt nie znosił widoku i zapachu krwi . Henry dziwił się że kogoś takiego przyjęto do FBI . Agenci rządowi muszą być bezwzględni . Jeżeli znajdą się w sytuacji że ich własny ojciec mierzy do nich z smith&wessona to w ramach własnego bezpieczeństwa powinni strzelić , tyle razy aż będą pewni że napastnik jest unieszkodliwiony . A tym samym martwy . Oczywiście każdy jest tylko człowiekiem i te reguły nie zawsze się sprawdzają .
Henry i Swims nie byli naiwni . Nie wierzyli nikomu nawet sobie . Ale byli zaprzyjaźnieni . Lubili swoje towarzystwo . Mieszkali w Los Angeles . Henry miał syna i piękną żonę , Wilmę Coler . Swims miał co tydzień inną panienkę . Nie miał dzieci .
Spotkali się przy wyjściu . Ubrani w sztruksy i ciepłe kurtki ruszyli do knajpy . Jak się dowiedzieli od Jasona Logana w „ Pięknej Laurze ” Spotykała się spora część mieszkańców Miasteczka Księżyca . Wiele z niego nie wyciągnęli tylko to co powiedział im Lars Hatwick .
Szli po kocich łbach . Minęli kilka par trzymających się za rękę . Jedną miłą panią podpierającą latarnię i pokazującą swoje długie nogi . Było zimno więc i ona wiele nie oferowała .
- Założę się że ma wełnianą bieliznę – mruknął Swims .
Henry parsknął .
- Ty cholerny kobieciarzu !
Przez ostatnie dwa dni kręcili się po MoonCity . Za tydzień muszą zdać sprawozdanie szefowi o postępach w sprawie . Tyle morderstw i nie znaleziono sprawcy . Brak motywu . Oprócz tego że giną zwyrodnialcy .
Wreszcie dotarli do knajpy . W środku było przyjemnie ciepło . Rzeczywiście ruch był spory . Znaleźli wolne miejsce i zamówili po piwie . Obsłużył ich starszy mężczyzna o twardych rysach twarzy . Jason trochę im opowiedział o niektórych mieszkańcach miasteczka . Było to zbyteczne bo morderca zapewne był przyjezdnym i nie wiadomo czy już nie nawiał . Musieli czekać na jego następny krok .
Ktoś podszedł do szafy grającej i za chwilę rozbrzmiał Bob Dylan .
Zapalili po papierosie , cały czas mając oko na wszystko . Mieli jeszcze do pogadania ze Starym Samem . Czy nie widział nic podejrzanego w zachowaniu Hamilltona .
Swims podniósł rękę i gestem przywołał wojennego weterana .
- O co chodzi ?- spytał .
- Niech pan usiądzie . Prowadzimy sprawę morderstwa Georga Hamilltona – odezwał się Henry .
- A tak słyszałem o tym . Jesteście z FBI , co ?
- Tak . Czy możemy zadać kilka pytań ?
- Jasne . Ale wątpię czy wam dużo pomogę .
Przysiadł się do nich .
- Czy widział pan coś podejrzanego w jego zachowaniu ?
- Nie . Przyszedł i zamówił whisky . Wydał dziesięć dolców i poszedł . Nie był zbyt rozmowny .
- Nikt za nim nie wychodził ? Nikt o niego nie pytał ?
Podrapał się po głowie . Dwa dni temu . Willson , Carl i Joe no i Mike siedzieli i grali w brydża . Czasami się przysiadał na jedną czy dwie partie . A wtedy Carl wyszedł . Zaraz po tym Hamilltonie czy jak mu tam było .
- Tak . Przypomniałem sobie . Carl Robson wyszedł zaraz po nim . Bolała go głowa czy coś . Ale to na pewno nie on . Mieszka w MoonCity dwa lata . To dobry człowiek . Nigdy by nie zabił .
- Tak . Pewnie tak . Czy coś jeszcze pan sobie przypomniał ?
- Nie . To tyle .
Kiedy Sam poszedł obsługiwać niecierpliwych klientów . Szybko dokończyli piwo .
- Słyszałeś co powiedział ? – zapytał Swims .
- To sprawa trudniejsza niż sobie wyobrażamy . Musimy sprawdzić tego Robsona . Możliwe że mamy Kubę Rozpruwacza . Ale wcześniej musimy zdobyć dowody . Nie możemy się mylić .
- Wszystko się zgadza . Ostatniego morderstwa dokonano dwa lata temu . Chociaż moim zdaniem było więcej ale o tylu my wiemy . Nie można wykluczyć że załatwił kilku turystów w tym zadupiu . Jak Sam powiedział : Wyszedł po Hamilltonie i dopadł go w hangarze .
- Nic nie wiemy Swims . Nie wiadomo czy to on go załatwił w dokach . Mógł być w niewłaściwym miejscu o....
- Niewłaściwym czasie . Tak jasne .
- Musimy zastawić pułapkę na tego gnojka . Wszystko musi być naturalne . Ale najpierw przejdziemy się do niego . Nie możemy załatwić gościa bez dowodów .
Wypili jeszcze po piwie i poszli do motelu . Po drodze nie zauważyli niczego podejrzanego .
10 Miłość słodka jak śmierć
Miłość słodsza jest od śmierci ,
Czy czujesz jak cię pieści ,
Ludzki rozum jej nie mieści ,
To jak za grobu stare wieści ,
I choć czasem ją bezcześcisz ,
Na asfalcie znaki kreślisz ,
Miłość , ciało , śmierć nam ześlij !
Marta wyszła z motelu . Postanowiła że rozejrzy się po okolicy . Czuła głód . Nie taki zwykły związany z nie jedzeniem . Musiała zaspokoić to co siedziało głęboko w niej .
Szła w deszczu wyszukując potencjalnej ofiary . Mijała kilku przechodniów . Skręciła w bulwar na Gampstreet . Otoczenie zmieniło się nie do poznania . Wąską ulicę zaścielały kartony i porozwalane gazety . Budynki były nie otynkowane . Rasistowskie napisy zdobiły co drugi dom .
Po chwili weszła w ładną ulicę z bogatszymi domami otoczonymi ogrodami i z oświetlonym tarasem . Przed jednym z nich stał jakiś mężczyzna wypróżniający skrzynkę na listy . Po twarzy spływały mu strużki deszczu .
- Dobry wieczór – powitał ją kiedy przechodziła – Okropna pogoda .
- Tak . Przepraszam . Czy mógłby pan zaprosić mnie do środka ? Chciałabym przeczekać deszcz . Przemokłam do szpiku kości .
- Nie ma problemu . Pani chyba nie stąd ?
- Nie .
- Jestem Breg Johnson .
- Marta Weslan .
Wprowadził ją do małego salonu . Na środku stała sofa . Reszta mebli zawalona była książkami . Okryła się kocem który jej przyniósł . Po chwili Breg wszedł niosąc dwie filiżanki herbaty .
- W MoonCity zawsze mamy taką jesień .
- Widzę że pan dużo czyta .
- Tak . Książki to moja pasja . Jestem sam i nie mam zbyt wiele do roboty .
- A pracuje pan gdzieś ?
- Jestem emerytowanym nauczycielem .
Marta udała zaskoczenie . Już kiedy go zobaczyła wiedziała kim jest . Tak było z każdą osobą . Potrafiła czytać w myślach .
- Wygląda pan bardzo młodo .
- Breg . Mów mi Breg .
Popijali herbatę i rozmawiali o książkach . Marta zdjęła koc i wstała .
- Już idziesz ? – spytał – Deszcz pada jeszcze mocniej .
- Nie idę . Chciałabym skorzystać z łazienki .
- Rozumiem . Proszę !
Zaprowadził ją do łazienki .
Spodobała mu się . Była bardzo piękna i młoda . Jej krótka spódnica ciasno opinała krągłe pośladki . Wrócił do salonu i poukładał książki na swoje miejsce . Zaniósł szklanki do umycia i gdy wrócił aż zaniemówił . Marta stała na środku salonu w samej bieliźnie . Skąpy biustonosz był zawadiacko przekrzywiony i odsłonił stwardniały sutek . Białe majtki lekko prześwitywały . Widział czarny trójkącik . Nie mógł wykrztusić słowa . Marta przywołała go palcem .
Wskoczyła na kanapę i zsunęła bieliznę .
Leżeli w uścisku . Prawą ręką masowała jego przyrodzenie .
- Dobrze ci było ?- spytała .
- Nie kochałem się tak od dwudziestu lat . Jeszcze pytasz ?
Uśmiechnęła się . Ścisnęła jego mosznę jak piłkę . Zawył z bólu . Złapała go za kark i przekręciła . Chrupnęło .
Marta zaśmiała się . Cholerny katolik . Ubrała się i wyszła ginąc w strugach deszczu .
*****
Pani Rolland wybrała się na zakupy . Noga prawie jej nie dokuczała . Postanowiła że po drodze wstąpi do jednej z ze znajomych pani Guigani . Była to siwiejąca Włoszka która w czasie II wojny światowej wyjechała do Ameryki . Jej męża rozstrzelano za propagowanie demokracji na rozkaz Mussoliniego . Drugi raz nie wyszła za mąż choć minęło ponad dwadzieścia lat od śmierci Fabiano Guiganiego .
W sklepie był mały ruch . Poczciwy staruszek sir Drake stał za ladą . Nie wiadomo czym wcześniej się zajmował ale chodziły różne pogłoski .Niektórzy doszli do absurdu że sir Drake służył kiedyś jako gwardzista królowej Wysp Brytyjskich . Sam sklepikarz nie wypowiadał się na ten temat . Natomiast był bardzo rozmowny i jak pani Rolland wścibski . Prowadził sklep ze starociami i różnymi drobnymi rzeczami , które można znaleźć na każdym lepszym strychu . Przydomek sir bardzo do niego pasował . Był z niego dumny . Pani Rolland podeszła do lady .
- Dzień dobry sir Drake – powitała go miłym głosem .
- Witam panią – ukłonił się sztywno czemu towarzyszył chrzęst kręgosłupa . Czym mogę służyć ?
- Chciałabym lunetę . Taką o dużym zasięgu widzenia .
Popatrzył chwilę na nią i się uśmiechnął .
- Ach ci agenci . Będą mieli z panią trudne życie . No cóż chyba mam jakąś lornetkę .
- Sir Drake jesteś bystrzejszy niż myślałam .
- Każdy wie o pani hmmm zainteresowaniach .
- A ja o pańskich – odparła niewzruszona .
Przyniósł jej lornetkę .
- Lunet nie posiadam pani Rolland . Lornetki są poręczne i zapewniam że nic nie ujdzie pani uwagi .
- Dziękuje . A pan ma jakieś wieści ? Sir Drake zapewne wie wszystko .
Zaśmiał się nonszalancko .
- Przyjechali z Los Angeles . Logan powiedział że mieli podobny przypadek jak z tym Włochem . Wie pani o morderstwie ?
- A tak . I to w naszym MoonCity . Wreszcie coś się dzieje .
- No tak . Ale ten kto zabił tego cudzoziemca nie był zdrowy na umyśle . Jason mówił że morderca rozerwał go na strzępy . Cholerny psychopata . To pewnie ci młodzi przejezdni szukają wrażeń . Teraz w głowie im sekty . Bóg to dla nich krwiożercza bestia . Tak , tak czytałem o nich . Znaki na murach . Masowe orgie . Pewnie opętało któregoś i zrobił co zrobił . Ot , co . Szaleństwo i jeszcze raz szaleństwo . A co pani o tym myśli ?
- Nie wiem . Ale będę mieć na oku tych z FBI .
Rozmawiali jeszcze chwilę . Po czym Amanda udała się kilka numerów dalej do przyjaciółki .
*****
Czytał właśnie ,, Miasteczko Salem ” Stephena Kinga , kiedy usłyszał pukanie do drzwi . Raz . Dwa . Trzy . Pukanie ustało . Wstał i poszedł otworzyć drzwi . W progu stało dwóch mężczyzn . Wiedział kim są i po co przyszli .
- Henry i Swims . Federalne Biuro Śledcze – powiedzieli i pokazali legitymację . Mamy kilka pytań .
- Proszę wejść do środka .
Carl zaprowadził ich do zagraconego salonu . Otrzepał dwa skórzane fotele i wskazał aby usiedli .
- Może herbatę ?
- Nie dziękujemy – odpowiedział Henry .
Był podejrzany . Nie ufali mu . Nie wiedzieli że Carl ma nad nimi przewagę . Był człowiekiem ale miał , oprócz oprawiania ludzi , zdolność do czytania w myślach drugiej osoby . Z reguły sprawdzało się to tylko przy ludziach z podejrzanym dorobkiem życiowym , przeszłością kryminalną . Lecz teraz potrafił przewidzieć ich ruchy i znał ich myśli .
- Panie Robson – zaczął jeden z nich . Nie będziemy owijać w bawełnę . Jest pan podejrzany o morderstwo Georga Hamilltona . Wiemy że wyszedł pan zaraz po nim .
- Owszem . Źle się poczułem .
- Ma pan jakieś dolegliwości ?
- Zawiało mnie . Jesień ma swoje plusy ale zdecydowanie więcej minusów . Jednym z nich jest zimny wiatr . Radził bym się ciepło ubierać . Doktor Huan jest ostatnio bardzo zajęty .
- Z pewnością .
Carl zauważył że przypatrują się jego obrazom i pięknej Debbie . Chciał się zaśmiać ale w porę ugryzł się w język . Byli sprytni ale na swój sposób . Tymczasem zmienili taktykę .
- Jeżeli pan to zrobił to jest to jedyna szansa aby dobrowolnie oddać się w ręce wymiaru sprawiedliwości – podjął próbę Swims .
- Nie zabiłem tego człowieka . To zbieg okoliczności .
- Dlaczego wyjechał pan z Los Angeles ? - zmienił temat Henry .
- Straciłem pracę . Nie miałem dokąd się udać . Przyjechałem do MoonCity i jakoś sobie radzę .
- Sprawdzimy to .
- Nie wątpię . Czy macie jeszcze jakieś pytania ?
- Będziemy w kontakcie . Proszę nie opuszczać miasta .
- Oczywiście .
Dwa lata temu pracował na budowie . Został zwolniony za nie stawianie się w pracy . Miał wtedy ręce pełne innej roboty . Bardziej brudnej .
Odprowadził ich do drzwi i wrócił do czytania książki . MoonCity było jak Salem . Czuł wielkie zło . Dobro miasteczka zostało zachwiane . Szatan zaatakował .
11 Honkong
I ludzi tyle się patrzyło , że wstyd się urodzić.....
Była środa . Hu Wang szedł za opatulonym w płaszcz mężczyzną . Wiedział co go czeka . Szansa diu dla tego człowieka wynosiła niewiele ponad dwa .
Omijali zatłoczone ulice . Wokół otaczały ich butiki i salony z grami . Honkong nie należał do małych , niecywilizowanych miast . Owszem nadal spotykało się tutaj kilkaset metrowe targi z wyrobami z porcelany czy po prostu warzywami i rybami . Teraz miasto zaczęło przybierać na znaczeniu . Budowano wieżowce i domy handlowe z dużymi komputerami w środku , dla rozrywki i pracy . Wiele biur zamgliło starodawny urok miasta .
Hu Wang podążał za ofiarą .
Nareszcie po długiej wędrówce , skazaniec zatrzymał się w ciasnej uliczce . Nie było żadnych gapiów . Mężczyzna wyciągnął z kieszeni woreczek z białym proszkiem . Trzeba dodać że narkotyki zyskały na znaczeniu a bosowie mafii pławili się w luksusach . Zapotrzebowanie na zachodni rynek stale rosło .
Hu Wang dopadł go gdy ten delektował się narkotykiem .
- Fuji Kasuko ! Skazany na wieczyste potępienie z rąk Stwórcy za zbesztanie sacrum i za pozbawienie życia siedmioro Jego najdoskonalszych dzieł . Imię twego oprawcy Kalardif. Nie ma litości dla ciebie !
Seryjny morderca i diler narkotykowy nie za bardzo wiedział co się dzieje . Poczuł chłód i ból . Widział jakąś postać . Co za trefny towar , pomyślał . Ból był nie do zniesienia chciał krzyknąć ale nie potrafił wydobyć z siebie głosu . Widział twarze . Były okropne . Rzadkie włosy odsłaniały pożółkłe czaszki . Zapadnięte oczodoły patrzyły na niego błagalnym wzrokiem . Wraki ludzi wyciągały do niego ręce . Przybliżał się do nich . Na chudych ramionach pulsowały nienaturalnie nabrzmiałe żyły . Po chwili był już w zasięgu ich rąk . Rzuciły się na niego .
Hu Wang zostawił ciało na miejscu i oddalił się do domu . Miał jeszcze udać się na msze do kościoła katolickiego .
*****
Zastała go rozwalonego na sofie . Był całkiem nagi . W nogach skulona leżała suczka . Poruszyła się .
- Sweti – mruknęła do niej .
Zeskoczyła na podłogę i zamerdała ogonem . Lecz kiedy się przybliżyła , zaskomlała cicho i wybiegła z domu . Miała już nigdy nie wrócić .
Jack zmrużył oczy i bardzo powoli podniósł się z łóżka . Na brudnym prześcieradle walały się kołtuny sierści .
- Zaraz – powiedział . Kim ty jesteś do cholery ?
- Marta Weslan .
Przetarł zaspane oczy . Zauważył zniknięcie suczki .
- Co zrobiłaś z moją Sweti ? I po co przylazłaś ?
Nie przejmował się tym że jest nagi .
- Mów dziwko !
Popatrzyła na niego z góry . Przestraszył się . Wiedziała że nie ma szans aby się jej przeciwstawić . Był ateistą i grzesznikiem jakich mało . Za mało . Zaśmiała się . Istota w niej przejęła całkowicie władzę nad jej ciałem i duszą .
- Mam dla ciebie propozycję Jack . Lubisz nietypowy seks ?
- Tak . I co z tego .
Bał się . Czuł moc jaka od niej emanowała . Marta ciągnęła dalej .
- A gdybym zaproponowała ci inne fantazje erotyczne ? Dzieci są o wiele przyjemniejsze niż psy . Mógłbyś je kochać kilka razy dziennie . A one by to odwzajemniały . Co ty na to ?
Był zmieszany ale nie potrafił odmówić . Wiedział że to rozkaz . Nagle jego myślenie zmieniło się . Przez głowę przelatywały mu same nieprzyjemne rzeczy związane z stosunkiem ze zwierzętami . Świerzb i inne świństwa dokuczały mu nieustannie .
- Tak . Masz rację – odpowiedział . Dziewczynki są przyjemniejsze .
Była zadowolona . Ten kretyn zbezcześci każdą małolatę jaką napotka . Nie był bogato wyposażony przez naturę więc wyszła . Zresztą osiągnęła swój cel , nie musiała tracić czasu na seks z tym głupcem . I tak miała go po swojej stronie . Nagle zmieniła zdanie i wróciła . Położyła ręce na jego ciele . Czuła jak płynie z niej moc . Po chwili Jack Morgan był jak nowonarodzony . Prawa strona jego ciała była uleczona . Znowu będzie mógł biegać a tym samym uganiać się za potencjalnymi ofiarami . Uśmiechnęła się zadowolona i wyszła już na dobre .
12 Spotkanie po latach
Lodową Grotą dla mnie szlak ,
Stopy nabrzmiałe mnie niosą ,
Ściga . Pędzi biała klacz ,
I przyjaciel . Tylko z kosą .
Była w miasteczku po raz pierwszy od prawie dziesięciu lat . Niewiele się zmieniło . Te stare płaskie domy i małe butiki z ubraniami z importu . No może centrum handlowe z kinem . Ale pierwszy raz od kilku dni poczuła się wolna od trosk i zmartwień . Była więcej niż pewna że dyrektorowi coś się stało bo znała Rafała Sawickiego i wiedziała że zadzwonił by do niej . A jej domowy numer znał .
Zamówiła taksówkę i udała się na RebbenAroad , odległe o kilka kilometrów skrzyżowanie i zjazd na autostradę stanową 44 .
Will mieszkał niedaleko na polanie . Jego dom był chyba jedynym w promieniu trzech kilometrów no może oprócz stacji Kennedy . Ruszyła wąską , asfaltową drogą która odbiegała od głównej . Sto metrów przed nią widniał biały , dość duży dom z czerwonym dachem . Po ostatnich zimnych , jesiennych dniach nareszcie wyszło słońce i nagrzało powietrze . Stanęła przed drzwiami i zadzwoniła . Raz . Dwa . Drzwi otwarły się ukazując twarz młodej blondynki .
- Cześć ! - powitała ją Rebeka – Will uprzedzał mnie że przyjedziesz . Proszę wejdź do środka .
- Dziękuje . A gdzie on jest ?
- Bierze prysznic . Myśleliśmy że przyjedziesz trochę później .
Rebeka była miłą , dwudziestoletnią dziewczyną . Była ładna na swój sposób i z całą pewnością przykuwała uwagę mężczyzn . Takich jak Will , pomyślała Weronika .
Weszli do salonu .
- Napijesz się czegoś ? – spytała .
Weronika przecząco potrząsnęła głową .
- Kiedy bierzecie ślub ? – zapytała .
- Za trzy dni w sobotę – odparła siadając w kanapie narzeczona Willsona .
Siedziały i rozmawiały . Rebeka opowiadała Weronice o tym jak się zakochała w dziesięć lat starszym Willsonie . o nietypowych randkach i wyskokach na łono natury . Weronika od razu ją polubiła . Ani trochę nie była zazdrosna o Willa . Kochała go tylko jako przyjaciela . Po pół godziny wszedł Will . Był ubrany w czarny golf który podkreślał jego ciemne włosy i brązowe oczy . Uśmiechnął się na jej widok . Uściskali się serdecznie .
- Miło że wpadłaś promyczku !
Zaśmiała się . Tylko jej mama i Will , który był jej kolegą z podwórka wołali tak na nią kiedy była małą dziewczynką . Teraz oboje mieli koło trzydziestki a ostatni raz widzieli się dziesięć lat temu . Oczywiście pisali do siebie masę listów . Atmosfera była cudowna . Rozprawiali o dawnych czasach . O treści listów i śmiali się na każde wspomnienie niebieskiej koperty .
- A pamiętasz jak wpadłaś do rzeki ? – Will zachodził się ze śmiechu – Darłaś się jak wariatka . Woda sięgała ci zaledwie do pasa .
Pamiętała . Do tej pory panicznie bała się wody . Oczywiście nie takiej płytkiej ale nigdy nie pływała w rzekach czy w morzu . Jak coś to moczyła nogi albo chodziła na basen . Tam zawsze jest wielu ratowników którzy skorzy są do pomocy .
Później Rebeka przyniosła szampana i wznieśli toast .
- Za przyjazd mojej małej przyjaciółki – oznajmił Will.
Wypili .
- Za was oboje . Abyście byli szczęśliwi !
13 Ofiary
Ciała kruche rozwiał wiatr . Patrzyłem na Saharę niesprawiedliwości......
Agenci rozmawiali na temat Carla z Larsem . Wszystko diametralnie się zmieniło w tej właśnie chwili . Rupert , lekarz sądowy zakończył właśnie oględziny zwłok emerytowanego nauczyciela Brega Johnsona . Obok stał Lars z kwaśną miną .
- Breg Johnson – powiedział – Kto ci to do cholery zrobił Breg ?
Znali się ze szkoły w Campnow . Byli dobrymi przyjaciółmi . Chociaż Breg był trzy lata starszy wyglądał na czterdziestolatka . Miał urodę i ciało gwiazdy Hollywood .
- Nie żyje co najmniej dwa dni – oznajmił Rupert – Złamany kręgosłup . Więcej wam powiem po dokładnej analizie .
- Ta sprawa chyba nie łączy się z naszą – wtrącił Swims – Zbieg okoliczności . Ten facet uprawiał seks i został zamordowany pewnie przez jakąś dziwkę . Nie mylę się ?
- Rzeczywiście – potwierdził Rupert Baden – Breg miał stosunek seksualny z kobietą .
- Inaczej by nie leżał na golasa z tak błogą miną .
Lars popatrzył z wściekłością na agenta . Ten skurwysyn nabija się z ciebie Breg , te słowa zachował dla siebie .
Henry patrzył na ofiarę rzeczowym wzrokiem . Bez emocji . Ich sprawa była cholernie trudna . W poszukiwaniu Świętego Grala , pomyślał .
Kiedyś chciał zostać historykiem . Wykładać na Harvardzie albo angielskim Cambridge . Nie przepadał za Oxfordem . Zmienił plany po śmierci swojej narzeczonej Selly Hapshaw . Byli młodzi i bardzo w sobie zakochani . Wtedy stało się coś co złamało Henryego prawie na zawsze . Kiedy wracała od przyjaciółki napadł na nią recydywista . Zgwałcił ją i poderżnął gardło . Umierała wolno . Za wolno . Teraz chociaż miał rodzinę i był szczęśliwy to i tak myślał o Selly . Czasami miewał koszmary .
Od tamtej pory przysiągł sobie zostać policjantem . Tak się złożyło że został agentem FBI . Bardzo polubił swoją pracę . Miał satysfakcję z tego że ugania się i wyłapuje zwyrodnialców którzy byli plagą tej ziemi. Dlatego sprawa niewyjaśnionych morderstw tak bardzo go irytowała . Obwiniał siebie za wszystko .
Carl Robson jeszcze wczoraj był ich pewniakiem . A teraz wszystko się sypnęło . Nie kłamał . Został zwolniony z pracy na budowie . Potwierdził to kierownik . Teraz śmierć nauczyciela . Westchnął .
- Masz rację Swims . To nie ten sam morderca . Pamiętasz portret psychologiczny przedstawiony przez doktora Nicolasa ?
Kiedyś FBI zwróciło się o pomoc do wspaniałego psychologa dr Nicolasa . Ten nakreślił im prawdopodobny portret mordercy . Agenci próbowali wiele razy aranżować napady , gwałty i morderstwa ale Sędzia nigdy się nie zjawiał . Raz złapali przypadkowego obywatela który pobił jednego z agentów . Było oczywiste że to nie on . Zaczęli wierzyć że morderca ma szósty zmysł albo jest wysoko postawionym urzędnikiem który ma dostęp do akt kryminalnych . Bo niby skąd wiedział kto jest recydywistą ?
- Tak . Facet około czterdziestki . Prawdopodobnie kiedyś jakiś morderca zabił mu kogoś bliskiego . Facet postanowił się mścić na każdym kto siedział . Wykluczamy kobietę z powodów oczywistych . Za mało siły fizycznej jak i twardego charakteru .
Mniej więcej tak to brzmiało . Nicolas nazwał mordercę Sędzią . Było to bardzo trafne określenie . Eliminowanie brudu . Ja bym go nazwał pieprzniętym sprzątaczem , pomyślał agent .
Był czwartek . Słońce promiennie oświetlało ulicę . Na morze wypłynęły rybackie kutry . Nawet najbardziej zasiedziali w domach teraz wyszli ciesząc się pogodą . Były to ostatnie jesienne dni .
Zadzwonił telefon .
*****
Pytam się , kim jestem ? Niewiem tego jak i wielu innych rzeczy . Dlaczego ja ? I jaki to ma sens . Przecież sam nie oczyszczę tego świata z tych.....eh demonów . Bo wiem że to nie są ludzie tylko zalążki bestii , które przedostały się z piekła i przybrały ludzkie twarze . Od dawien dawna istnieje Zło . Czy Hitler był człowiekiem ? Czy może był opętany ? A jeszcze inni nazywają to chorobą psychiczną . Tłumaczę sobie niewytłumaczalne . Wiara jest wielka . Niestety nie każdy zdaje sobie z tego sprawę . Że wiarą jest umysł a umysłem wiara . Myślimy że wiara pochodzi od Boga . Ja sądzę że to sprawa czysto ludzka . Owszem powstaje pytanie , kim jest Bóg ? Czy wogóle istnieje ? Śmiałością jest odpowiedzieć że tak . Głupotą że nie . Piszę te słowa bo trapią mnie pewne myśli . Zdaje mi się że więcej pojmuje niż inni . Dla mnie Bóg jest Mądrością . A mądrość to godność . Chrystus najwyższy kapłan był mądry . Znaczy to że umiał żyć dla siebie i z korzyścią dla współbraci . Niewiem skąd te przemyślenia . Mam nadzieję że po mojej śmierci i one zginą . Bo Boga musimy znaleźć każdy z osobna .
Kiedyl skończył pisać . Było już po północy . Schował kartkę do komody obok łóżka i z głową pełną myśli zasnął .
Fala morderstw w MoonCity zaczęła stopniowo rosnąć . Ostatnio znaleziono ciało pewnego pastora nabitego na otsry pal na oddalonym ranczu . Nie wiadomo co tam robił i kto go sprzątnął . Policja wraz z dwoma agentami była bezsilna . Raport złożony szefom był niejasny i bez poważniejszych dowodów . Jednym słowem nic . Prawdziwą burzą dla mediów okazał się gwałt dziesięcioletniej dziewczynki . Władzom zarzucano niekompetencje . A FBI miało przysłać jeszcze kilku tajniaków . Co było tak absurdalne jak Święto Dziękczynienia bez pieczonego indyka .
14 Pewien historyk
Badacze czasu . Synowie marnotrawni ,
Wszyscy Ci , Niepełnosprawni ,
Z hukiem pod opon pisk wpadli ,
Losu Panowie Radni..
Will z Weroniką wybrali się właśnie na jacht . Cieszyli się wspólnie . Will że wreszcie posiadł kobietę swojego życia . A Weronika że mogła choć na chwilę się uśmiechnąć i zauważyć szczęście które jakby z niej uleciało .
Morze spokojnie ocierało się o dziób starej łajby . Ale na nowo pomalowana z pięknym napisem , Santa Josephina prezentowała się naprawdę świetnie . Rebeka wyjechała na kilka dni do rodziców . Will wyłączył silnik i zajął miejsce na leżaku obok przyjaciółki . Na jej pięknej twarzy zauważył łzy .
- Co się stało promyczku ?
Przed oczami kobiety jak na zwolnionym filmie przemijały obrazy z ostatnich kilkunastu dni . Spokojny wyraz twarzy Rafała Sawickiego . Gdzieś w głębi jego oczu czaił się strach . Był jak złodziej niespodziewany , złowieszczy . Wtuliła się w jego ramiona przyjaciela i płakała jak dziecko . Szczerze i bez zahamowań . Kiedy wciąż łkając powiedziała mu o wszystkim ten przytulił ją jeszcze mocniej .
- To nie twoja wina . A doktor się znajdzie - mówił . Nie wiedziała że on sam się denerwował . Z pozoru był taki spokojny . Jak każdy facet .
Dziwiła się że jeszcze jej nie znaleźli . Policja i oni . Ci co zabili jej Rafała . Bo wiedziała że on nie żyje . Will nie miał pojęcia że wczoraj płakała całą noc . Po raz pierwszy od ucieczki z miejsca badań oglądała wiadomości . Mówili w nich o zaginięciu profesora . Nie łudziła się . A jescze kilka dni temu żyła znikomą nadzieją . Coś w jej środku pękło i zmieniło to miękkie serce . Nie wiedziała tylko czy na lepsze czy gorsze .
A morze było tak spokojne jakby nic się nie działo . Zwój spoczywał w jej torbie podróżnej . Czytała go wiele razy i coraz bardziej się bała . Te morderstwa które opisywały gazety nie mogły być przypadkiem . Wybrańcami nazywać ich będą . Mocą Ojca oprawiali będą tych...
Mieszkanie na Redel Street pod numerem 8 zionęło pustką . Trudno było poznać że ktoś tam niedawno był . Dominik przeszedł do salonu i odsłuchał automatyczną sekretarkę . Był wściekły . Wszystko się komplikowało . Jego uwagę przykuła niebieska koperta . Odwrócił ją i przeczytał adres . Następnie zadzwonił do przełożonego i udał się wprost na lotnisko . Odpuścił sobie niedzielną mszę , obiecując że kiedy ten cały cyrk się skończy to jako pokutę będzie pościł przez wiele dni .
W wiadomościach roiło się od informacji o morderstwach na całym świecie . W Chinach ginęli dilerzy narkotyków , w Wielkiej Brytanii młode dziewczyny . A w Australii bogaci , lewi przemysłowcy którzy byli przekonani że prawo ich nie dosięgnie . Teraz błagalibyście o osąd ludzki , pomyślał Carl . Ludzie nie umieją karać . Nie wiedzą co to znaczy być przeklętym .
Przez ostatnie kilka dni był obserwowany przez policjanta , nowicjusza na wyraźne żądanie agentów .
Jednak wśród tego stresu i okrucieństwa , fal zbrodni . Zaistniało coś co znacznie poprawiło Carlowi humor . Will ożenił się z Rebeką . Był to skromny ślub na dwadzieścia osób . Carl zauważył wśród zaproszonych Weronikę , przyjaciółkę o której tak wiele mówił jego przyjaciel . Była bardzo pociągającą , piękną kobietą . To dziwne ale do tej pory nie myślał tak o żadnej innej dziewczynie .
Siedział wygodnie rozpostarty w kanapie . Miłe myśli gdzieś nagle uciekły . Piękna Debbie łypała na niego uwodzicielskim wzrokiem .
- Mój horror trwa od trzech lat Debbie - powiedział lekko zwężając usta . Co wywołało mętną parodię uśmiechu . - Powiedz mi . Jaki sens ma walka ze złem ? Przecież zabijam jednostki . Zresztą nie jestem w tym sam . Oczywiście , że to wszystko jest dziwne . Nie lepiej by było aby nadeszła Apokalipsa ? Z takim tempem pozbywania się tych wypaczeńców...Ach - Machnął lekceważąco ręką w stronę plakatu - Przecież zawsze są nowi . Więc po co ten bajzel ? Tyle śmierci i szansa diu . A czymże ona właściwie jest ? To tak jakby Bóg był matematykiem albo księgowym . Zapisywał by liczby . Dodawał i odejmował . Odejmował i dodawał . A wszystko po to by kiedyś odprawić każdego z kwitkiem na którym będzie napisane : DIU - 9,8 - zatracenie albo DIU - 29,7 - chwała , gloria , Alelluja ! Ciekawe tylko jakie są kryteria . Hehe to porąbane . Chodzę do Kościoła . Niby kocham Boga . A tak naprawdę za co mam go kochać ? Za to że jestem mordercą ? No , fakt . Debbie ty to masz dobrze . Tylko się uśmiechasz w stroju Ewy . Widzisz do czego doszło ? Rozmawiam z plakatem . Och....jakie to cudowne .
Siedział i rozmyślał co ostatnio często mu się zdarzało . Za oknem się rozpadało . Wielkie krople deszczu bębniły niejednostajnym rytmem w blaszany , czerwony dach . Drzewa łagodnie ocierały się o krawędzie na poły remontowanego domu .
Uwagę agentów przykuła Rita Feler . Każdy zamiejscowy stał się głównym podejrzanym .
- Na szczęście o tej porze roku nie ma zbyt wielu turystów - powiedział oschle Swims .
Henry siedział w pokoju i palił Camela . Tak naprawdę to kilka lat temu rzucił palenie .
- Kurwa . Ta sprawa jest beznadziejna . Już prawie trzy lata poświęciliśmy na złapanie przestępcy . I co ? Czemu akurat my Swims ?! . Dlaczego to my mamy obrywać za to że ten pojeb grasuje na wolności . Rozmawiałem z szefem . Chce nam przysłać kilku ludzi .
Swims popatrzył ponuro na kolegę .
- Bezsens . Po cholerę nam wsparcie . Zresztą Larson się nieźle wkurzy , Rozmawiałeś z nim ?
Henry zaciągnął się i puścił kilka kółek . Po chwili zgasił dogasający papieros i wyciągnął następny . Popielniczka była pełna po brzegi .
- Jasne że o wszystkim wie . Możliwe że nikogo nie przyślą . Larson to nic nie znaczący glina ale zna kilku urzędasów . Mówił mi że niechce tu żadnego " ścierwa " . Chyba za nami nie przepada . Nie dziwię mu się . Wystarczy tylko popatrzeć na tą staruszkę, , która tak pieszczotliwie nas dogląda . Przez lornetkę . Wścibskie gapie .
Kolega zamyślił się po czym wypalił .
- A co jeśli to nie facet ?
- Nonsen . Jason nie mógł się mylić . Kobiety....
- No co ! Czemu to nie jakaś cholerna baba ? Bo jest za słaba ? A może nie działa sama ? Wiesz.....czasami one są gorsze od nas . Bardziej brutalne . Zazdrość . Jakieś uprzedzenia . Jak dotąd zginęli sami faceci . Co ty na to ?
- Wiesz że większość zwyrodnialców to faceci . Jebane fajfusy.....
Skrzywił się na myśl o tym plugastwie . Zaciągnął się znowu . W powietrzu unosił się gryząco , słodkawy dym .
- Chociaż kto wie.
- Henry jesteśmy bezradni . Wiem że nigdy się nie poddawaliśmy ale.....Nawet wtedy dążyliśmy do końca . I w końcu nadepnęliśmy wrzód na dupie . Ten bogacz...ach spieprzyliśmy . Może poprosimy o odsunięcie od sprawy . To już kilka lat . Brukowce nas zjadły . W '' MoonCity News ''Już piszą o fali . Miejscowa policja sprawdziła działające sekty . I nic . Żadnych dowodów .
- Może powinniśmy zabić bestię od środka . W Los Angeles sprawdzają rodziny zamordowanych . Ale wiesz że to żmudna robota . Najgorsze jest to że nie ma powiązania pomiędzy ofiarami . No oprócz tego że każdy odsiedział wyrok . Ale co z tym pastorem i emerytowanym nauczycielem ? To jakieś inne morderstwa . Może rzeczywiście to wojna pomiędzy dwoma sektami . Jak w bajce . Ci dobrzy zabijają złych . A źli mszczą się na dobrych w inny sposób znacznych i zasłużonych dla społeczeństwa . A te zbrodnie pedofili ? Chciałbym pomóc tym dzieciom . Nienawidzę przemocy .
Jego wzrok trochę przygasł . Wróciły wspomnienia . Pierwszy pocałunek . Wielka miłość i tak samo wielka rozpacz .
- Wiemy tylko że to nie Robson . Jest czysty . Miał tylko pecha że wyszedł po tym kolesiu . Ślady w dokach nic nie pokazały . W ogóle nie znaleziono niczego . Mijają tygodnie i......
Henry rzucił paczką w ścianę i rozglądał się po dobrze wyposażonym pokoju . W telewizji właśnie puszczano wieczorne wiadomości .
- Mam dość tego gówna ! - jęknął Swims .
- Praktycznie na całym świecie borykają się z naszym problemem . To musi być sekta o ogólno światowym zasięgu . Wszędzie giną mordercy . To jakaś czystka . Niewiem to tak jakby pokojowi anarchiści wypełniali jakąś misję . Naszym zadaniem jest złapać szajkę grasującą w naszej okolicy a właściwie w całej Ameryce . To działa już trzy lata . Coraz więcej morderstw . Przecież nigdy nie uda im się pozbyć wszystkich tych złych . Bilans się utrzymuje na ciągłym poziomie i nie wiadomo czy dzięki tym debilom to się zmieni .
- Masz rację . Ale to nasza praca . Chodź lepiej poobserwujmy Ritę Feler . Ostatnio z Campnow uciekła jakaś wariatka . Musimy sprawdzić kilka rzeczy . Niczego nie można wykluczyć . Czas rozwikłać kilka zagadek .
Czerwony Księżyc rzucał bladą poświatę . Gdzieś w oddali skomlały psy . Wiatr zacinał w ściany motelu . Przenikając i wyjąc w zapadłych szczelinach . MoonCity wyglądało na opuszczone przez ludzi i bogów .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|