Nora_Michnes
Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska
|
Wysłany: Pią 18:14, 11 Lis 2005 Temat postu: Zapach Lawendy |
|
|
1.
Pewnego sierpniowego poranka, pani Michnes weszła do swej kuchni znacznie szybciej niż zwykle. Jej dłonie, ozdobione wytwornym francuskim manikiurem drżały lekko, a na szyi i twarzy pojawiły się różowe plamy. W lewej ręce trzymała zgniecioną kulkę papieru, która – jak później się okazało - było powodem jej nagłego zdenerwowania. A trzeba pamiętać, że pani Michnes była osobą, co najmniej poważną i opanowaną, niewpadającą nigdy w histerię ani w żaden z podobnych stanów.
Tego dnia było inaczej, co zauważyła nawet jedenastoletnia Nora, córka państwa Michnes. Nora, która obserwowała wszystko z okna swego małego pokoju, szczerze się zaniepokoiła i chcąc dowiedzieć się, co stanowi przyczynę tego nienaturalnego, a wręcz niedorzecznego zachowania, szybko opuściła miejsce swojego pobytu. Schodząc po drewnianych, nieprzyjemnie trzeszczących schodach ujrzała swoje odbicie w lustrze, które – jej mniemaniem – powaliłoby na nogi, nawet najbardziej odpornego na brzydotę. Jej brązowe włosy sięgały za ramiona, a figura... O niej lepiej byłoby nie wspominać. Brzuch wprost wylewał się spod przykrótkiej koszulki, a nogi przypominały chodzące szynki – tak, właśnie takie które można zobaczyć w sklepie mięsnym. Tłuste balerony. Jedynie oczy – szaro-niebieskie – budziły w niej uznanie.
Szybko odwróciła wzrok, chcąc uwolnić się od tego obrazu nędzy i rozpaczy, i schodząc z ostatniego stopnia długich schodów usłyszała przyciszone głosy matki i ojca, rozmawiających w kuchni.
- Kochanie, dlaczego ty się tak denerwujesz? W końcu została przyjęta... – Mówił pan Michnes.
- Ale do Avvenire! A Avvenire uważana jest za najgorszą szkołę w Europie! Myślałam, że po tym, jak odesłali naszą prośbę o przyjęcie ją do Bexbautons to się załamię, ale Hogwart postąpił identycznie! Spodziewałam się po Dumbledore większej lojalności... – Pani Michnes cicho wysmarkała nos w przybrudzoną, haftowaną z czerwone kwiaty chustkę i powróciła do przerwanej przemowy:
- Ale nie! On troszczy się tylko o tego Pottera, który właśnie kończy jego szkołę. Ostatnio w Żonglerze pisali. Eh... Ja wiem, że my jesteśmy charłakami, ale nie sądziłam, że odbije się to na edukacji Nory!
- Nie taki diabeł straszny jak go malują. Być może Avvenire wcale nie jest takie złe jak mówią. Jednak rzeczywiście jestem zdziwiony reakcją Dumbledore’a. Żongler pisał, że po tym jak po raz pierwszy nie został nominowany na Ministra Magii załamał się i pokazał swoją prawdziwą osobowość... – Mówił spokojnie pan Michnes, ale pani Della szybko mu przerwała: •-...Tak czy inaczej, Nora pójdzie do Avvenire, a rok szkolny zaczyna się pierwszego września. Pociąg odjeżdża o godzinie dziesiątej z peronu Hall Owen. Muszę iść porozmawiać z Norą... – I w tej chwili otworzyły się drewniane, obdrapane drzwi ukazując łagodne oblicze pani Michnes. Pani Michnes była kobietą przy kości, z głębokimi, dodającymi uroku dołeczkami w policzkach i okrągłej, zarumienionej twarzy. Ubrana była w staroświecki fartuszek z wyhaftowaną łaką, a na nogach miała drewniane holenderki.
- O kochanie ty już na dole? To nawet lepiej, przynajmniej się nie będę miała zadyszki na schodach. Myszeńko, zostałaś przyjęta do Akademii Magii Avvenire, a za tydzień rozpoczyna się tam rok szkolny. Nie masz żadnych potrzebnych rzeczy, wobec czego jutro wybierzemy się na Pokątną by je zakupić.
- Ee... Dobrze mamo. To... To ja już pójdę. Muszę... Muszę jeszcze coś zrobić – bąknęła Nora i starając się by mama nie zauważyła jej zaczerwienionych oczu, szybko ulotniła się do swojego pokoju. Tak szybko, jak pozwalały jej na to grube, serdelkowe nogi.
2.
Pokonując w błyskawicznym tempie strome schody dopadła drzwi swojego pokoju, które szybkim, stanowczym ruchem otworzyła. Rzucając się w biegu na łóżko, nie zauważyła, że drzwi zostawiła niedomknięte, ani nie usłyszała, że belki podtrzymujące piankowy materac zatrzeszczały głośno. Zagłębiając rozpalone policzki w miękkiej poduszce i wylewając morza łez, nie myślała o niczym, nic nie było w stanie odwrócić jej uwagi: -,,Dlaczego zawsze to ja jestem najgorsza? Dlaczego?’’ – Myślała, gdy po jej policzkach spływały słone łzy -,,Czuję się taka niepotrzebna na tym świecie... ‘’ – Załkała głośno.
Pani Michnes stojącej za drzwiami aż ścierpło serce z żalu nad córką.
***
Gdy Nora obudziła się następnego dnia, różanopalca jutrzenka zdążyła już wstąpić na swą ścieżkę i właśnie rzucała słoneczny promień światła na odsłonięte zasłony jej pokoju. Dziewczyna okryta puchatą pierzyną, leniwie otwarła zaropiałe oczy i ospale przeciągnęła się, zrzucając na ziemię poduszkę, która cicho pacnęła, upadając.
Z dołu dochodziło już krzątanie niezastąpionej mamy, przygotowującej śniadanie. W tej samej chwili do jej pokoju przypłynął aromatyczny zapach ociekających tłuszczem i spieczonych na złotko grzanek, które natychmiast rozbudziły śpiące dotąd zmysły Nory. Czym prędzej wygrzebała się z łóżka i zakładając w biegu puchate, różowe kapcie wybiegła z pokoju i skierowała się w stronę drewnianych drzwi, za którymi skrywało się jej małe królestwo – kuchnia.
- O witaj córusiu! Siadaj szybciutko do stołu, bo pyszniutkie śniadanko już na Ciebie czeka! – Zaszczebiotała mama na widok Nory, wparowującej do kuchni. Nora czym prędzej usiadła na drewnianym stołku i zajęła się pałaszowaniem grzanki, a w tym czasie pani Michnes nastawiła radio na Ostatnią Stację Charłaków, gdzie grano właśnie największy hit tego lata ,,A teraz weź różdżkę swą’’.
- A teraz weź różdżkę swą, (la, la, la, la, la)
I zataczając nią dziwny krąg, (la, la, la, la, la)
Nie stój jak drewniany drąg,
Tylko: (chwila ciszy)
Cza, cza, cza różdżka ma, (la, la, la, la, la)
La, la, la śpiewać ma (tra, ta, ta, ta, ta)
A więc weź różdżkę i tańcz!
Złapać rytm i hulać czas!
La, la, la, la, la…
To charłaków dobra gra, (la, la, la, la, la)
Nic wam różdżka nie pomoże, (la, la, la, la, la,)
Gdy mózg ciągle jest w pożodze!
A więc: (chwila ciszy)
Cza, cza, cza różdżka ma, ( la, la, la, la, la)
La, la, la śpiewać ma (tra, ta, ta, ta, ta)
A więc weź różdżkę i tańcz!
Złapać rytm i hulać czas!
- No dobrze, już starczy kochana – powiedział pan Michnes zastając swoją żonę roztańczoną, z zabawkową różdżką w ręku i podchodząc do radia wyłączył je, po czym wziął sobie zimną już grzankę i zasiadł do stołu. Pani Michnes z wyrazem smutnego jamnika, któremu ktoś zabrał ukochaną zabawkę powróciła do zmywania naczyń, których stos piętrzył się już od dawna, nucąc sobie coś pod nosem, co dziwnie przypominało hit tegorocznego lata.
Nora, która oglądała całą scenę ze rozsławionymi ustami, w których znajdowały się jeszcze nie przeżute kawałki tostów, przełknęła resztę jedzenia i wstała od stołu z zamiarem pójścia do łazienki.
- Kochanie, gdzieś za godzinkę udamy się na ulicę Pokątną, z zamiarem kupienia Ci potrzebnych rzeczy do Avvenire. Proszę bądź gotowa na czas – powiedział pan Michnes puszczając Norze oczko i powracając do konsumowania grzanek. Nora tylko cicho westchnęła i już bez poprzedniego entuzjazmu poczłapała na górę.
3.
Łazienka państwa Michnes znajdowała się na drugim piętrze, tuż obok wejścia na stary, zagracony strych. Ukryta była za drewnianymi, połyskującymi bezbarwną emulsją drzwiami, z pozłacaną, ręcznie rzeźbioną klamką. Państwo Michnes słono zapłaciło za ten zewnętrzny okaz, ale jak powiada pani Della: „żadne pieniądze nie są w stanie zastąpić luksusu domowego zacisza”.
Cała łazienka utrzymana była w kolorystyce pistacjowo-kremowej, jedynie mała półeczka z różnokolorowymi, pachnącymi mydełkami zawieszona nad umywalką, przebiera nóżkami w ciepłej, błękitnej wodzie egzotycznej laguny.
Nora wbiegła zadyszana do łazienki, zatrzaskując z hukiem kosztowną dumę pani Michnes. Ochlapując twarz zimną, orzeźwiającą wodą, uchwyciła swoje spojrzenie w zaparowanym lustrze. Patrzały na nią niebiesko-szare oczy, zaczerwienione od tarcia rękami, obsadzone ku nieszczęściu właścicielki, na pucołowatej twarzy z kartoflanym noskiem i wąskimi ustami. Obraz nędzy i rozpaczy, jak uważała Nora. Po kilkunastu minutach z kuchni dobiegło przytłumione przez coś wołanie mamy. Nora, już ubrana, zerknęła jeszcze raz na swoje odbicie, tym razem pozbawione czerwonych plamek na policzkach i leniwie zeszła na dół. Przez uchylone drzwi dosłyszała dwa głosy, zwracających się do siebie przyciszonymi szeptami. Nie zważając na konsekwencję czynu, Nora przybliżyła się nieco ku kuchni, starając się zachować przy tym ciszę.
- Kochanie, zrozum – nie możesz tak wszystkiego lekceważyć!
- Spokojnie Fred. Nic mi nie jest, to tylko chwilowa utrata równowagi.
- Chwilowe czy nie, powinnaś pójść do uzdrowiciela.
- Ależ kochanie! Przecież nic mi się nie stało, po prostu się potknęłam. Panikujesz! A pozatym teraz idziemy kupić z Norą książki do Avvenire.
- Jesteś nieodpowiedzialna. Niestety.
Na tych słowach zakończyła się wymiana zdań pomiędzy panią i panem Michnes. Nora nerwowo przełknęła ślinę, odgarnęła samotny kosmyk włosów, który opadł jej na spocone czoło i starając się opanować drżenie rąk, weszła do kuchni.
Ale ku jej zdziwieniu, nikogo w niej nie zobaczyła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|