Forum Literackie Forum Medei Strona Główna Literackie Forum Medei
Forum literackie, obejmujące zarówno prozę, jak i poezję wszelkiego rodzaju


Miś

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Literackie Forum Medei Strona Główna -> Fan Fics
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Skye




Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Wto 19:53, 06 Wrz 2005    Temat postu: Miś Back to top

Tym razem wstępu nie będzie.
Wiedźmom które dawno temu doprowadziły ten tekst do porządku, to jest Ariel i Narlome, magicznie dziękuję.


Miś

Sen. To był tylko sen. Wcale nie był przerażający. Czego ja się boję?
- Harry, w porządku?
- Tak, Ron.
To nie jest koszmar, nawet go nie przypomina. Ten sen jest… taki ciepły. Więc czemu…
Zamknął oczy i przewrócił się na drugi bok.

Niebieski sufit. Kroki. Świeży powiew wiatru na policzku. Głos. Miękki i czuły. Trzask zamykanego okna. Pluszowy miś. Drewniane raszki. Miś upadający na ziemię. Płacz. Dotyk dłoni. Spokojny głos. Pluszowy miś w jego rękach. Mięciutki materiał. Brązowy. Czarny guzik zamiast jednego oka. Kołysanie. Miś leżący na jego brzuchu. Nucona kołysanka. Ciepło. Zamykane powieki. Rączka zaciskająca się na łapce misia. Niebieski sufit…

- Wstawaj, Harry, za kwadrans śniadanie.
- Co?… Aha, już…
Wspomnienie? Nie. Nie mógłbym pamiętać. To tylko sen, nic więcej.
- Idziesz?
- Już!

***

Sufit pokrywała jasnoniebieska farba. Nad jego głową kręciły się na wietrze kolorowe grzechotki, wydając ciche dźwięki. Roześmiał się wesoło.
- Już się obudziłeś?
Twarz młodej kobiety zasłoniła mu widok na sufit. Jej rude włosy spłynęły w dół. Chłopczyk wyciągnął rączkę w górę i spróbował złapać za kosmyk.
- No ładnie, mały bohaterze. Poczekaj chwilę.
Zniknęła z jego pola widzenia. Słyszał tylko, jak podeszwy uderzały o drewniany parkiet. Rozległ się charakterystyczny dźwięk drewna, gdy firanka została przesunięta po karniszu i trzask zamykanego okna.
Spojrzał w prawo. Obok siedział miękki, brązowy miś. Machnął rączką, próbując go złapać. Miś wywrócił się tylko i wypadł przez drewniane raszki łóżeczka.
- Cicho, Harry – kobieta podniosła go na ręce i zaczęła uspokajać. - Nie płacz, no nie płacz. Masz – podniosła z ziemi pluszowego misia i włożyła go w dłonie synka.
- Wiesz, tatuś wygrał go kiedyś w wesołym miasteczku. Później czekał na ciebie. Tak, na ciebie, mały bohaterze.
Chłopczyk dotknął czarnego guzika.
- Och, wiem, że można było użyć magii. Ale moja mama tak naprawiała misie. Moje i Petunii. To się nazywa sentyment, wiesz? Teraz może jeszcze nie rozumiesz, ale nauczę cię.
Wolno kołysząc synka, podeszła do okna. W pokoju było jasno. Promienie słońca wpadały do pomieszczenia. Na drzewach, z niewielkich pączków, powoli rozwijały się zielone liście.
- Wiesz, Harry… nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro. W jednej chwili wydaje się, że jest tak wspaniale i nic nie zakłóci tego spokoju. A tak naprawdę tam gdzieś jest On i sieje terror. Ale my… nie pozwolimy ci dorastać w takich czasach, gdzie świat tylko z pozoru wydaje się być piękny. A teraz pośpij jeszcze nim tata wróci. Zaśpiewam ci… chcesz, prawda?
Chłopczyk spojrzał na matkę wielkimi, zielonymi oczami.
- Dobranoc już czas
I koniec na dziś
Już śpią wszystkie bajki
I śpi bury miś
I cisza dokoła
I mrok ściele się
Oczęta zamknij przyjdzie słodki sen

Lulaj, lulaj, lu
Lulaj, lulaj, lu
Śpij maleńki, śpij
Dobranoc

Bo sen może spełnić
Marzenia twe
W świat baśni powiedzie
I ciebie, i mnie
I cisza dokoła
Ty także już śpisz
Jak słodko się uśmiechasz kiedy śnisz.

Lulaj, lulaj, lu
Lulaj, lulaj, lu
Śpij maleńki, śpij
Dobranoc

Mały Harry zacisnął rączkę na łapce spadającego misia. Powoli zamykał powieki. Ziewnął. Lily nuciła dalej, nadal stojąc przy oknie. Spojrzała czule na synka i podeszła do łóżeczka. Położyła chłopca, po czym przykryła go zielonym kocykiem. Chłopczyk nadal zaciskał dłoń na misiu. Lily uśmiechnęła się, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Poprawiła kocyk i podeszła do okna. Zasunęła zasłony. Ruszyła w stronę pomalowanych na biało drzwi, stąpając delikatnie po puchowym, bordowym dywanie, pokrywającym część podłogi. W drzwiach spojrzała jeszcze raz czule na Harry’ego i wyszła, zamykając je delikatnie.

***

- No, Harry, a teraz wujek cię nakarmi. Mały, misia się nie je, jego zostaw.
- To zadziwiające Syriuszu, jak on cię lubi.
- Ma się ten zwierzęcy magnetyzm.
- Remus!
- A nie, pchlaku?
- O wypraszam sobie, ja pcheł nie mam.
Ciepłe promienie wiosennego słońca wpadały do kuchni. Jasne zasłony tańczyły na wietrze. Lily otworzyła szafkę wiszącą nad zlewem i zaczęła wyciągać talerze. Na gazówce stało kilka garnków.
- Peter, rozłożysz talerze?
Peter sięgnął po nie i zaczął rozkładać na stole. Remus wyciągnął sztućce z szuflady. Lily podniosła pokrywkę garnka i zanurzyła łyżkę. Spróbowała zupy.
- Siadajcie.
- A James? – Syriusz zanurzył łyżeczkę w miseczce z przetartą marchewką i posadził chrześniaka wygodniej na swoich kolanach.
- Ktoś o mnie mówił? – James wszedł do kuchni. Usiadł ciężko na najbliższym krześle.
- O wilku mowa.
- Remusie, ja jestem jeleniem, nie wilkiem. Nie myl mnie z sobą. Czołem, Harry – spojrzał w talerz syna. - Jak on może to jeść?
- Nie ma takich wymagań jak ty. No, Harry, jemy dalej.
Garnek z zupą wylądował na blacie. Lily rozlała ją na pięć talerzy, po czym pocałowała męża w policzek.
- A ze mną nie łaska się przywitać?
- No patrz sklerotyka, o żonie zapomina.
- Remus!
- No co? – Lupin chwycił łyżkę i zaczął jeść.
Przy stole toczyła się wesoła rozmowa. Nikt nawet nie wspominał o ostatnich wydarzeniach.
- Peter, co ty taki małomówny dziś jesteś? Coś się stało?
- Nic, Lily.
- Na pewno?
- Tak.
- Można dokładkę?
- James, to już trzecia!
- Ja pracuję.
- A my to nie?
Syriusz spojrzał na Harry’ego.
- Patrz, z kim ty się wychowujesz. Z bandą świrów.
- Odezwał się ten normalny.
- No a jak, Lunatyku?
- Żeby zawsze było tak jak dzisiaj – Lily spojrzała na stojącą na blacie mugolską katarynkę. Sięgnęła po nią i nakręciła. Spokojna melodia rozbrzmiała w kuchni.
- Będzie, Lily – James spojrzał czule na żonę.

***

Na dworze powoli zapadał zmierzch. Zaciągnięte zasłony w oknach nie przepuszczały światła, powodując mrok w pomieszczeniu. Gdzieniegdzie tylko przez niewielkie szczeliny prześwitywało światło, przysłonięte częściowo pożółkłymi liśćmi, pokrywającymi gałęzie drzew rosnących obok domu. Remus i Syriusz leżeli na brązowym dywanie. Lily siedziała na fotelu, czytając książkę i co chwila zerkała jednak na dwóch mężczyzn. Na brzuchu Syriusza siedział rozbawiony Harry. Remus machał mu przed rączkami wytartym misiem. Chłopiec zaśmiał się radośnie.
- Szkoda, że nie ma Petera – stwierdziła Lily, odkładając książkę. - James nie wraca od dwóch dni.
- Mówił, że to może potrwać. Miałem jechać z nim, ale się uparł. Nie martw się, da sobie radę – Syriusz usiadł po turecku.
- Wiem, ale…
- Wróci cały, zdrowy i śmiertelnie zmęczony – wtrącił Remus, również siadając.
- Martwię się.
- Lily, on zawsze wraca.
Harry rozejrzał się po zatroskanych twarzach dorosłych, zebranych w pokoju. Nie rozumiał tego. Zaśmiał się znowu spoglądając tęsknie na przytulankę trzymaną przez Remusa. Nie potrafił zrozumieć problemów dorosłego świata. Nie mógł sięgnąć misia. Machnął rączką w powietrzu.
Remus zauważył starania Harry’ego. Wyciągnął w jego stronę rękę z pluszakiem. Chłopiec złapał go. Jego problem był rozwiązany.

***

- Harry, pora spać.
- Już? – James bawiący się z synkiem, spojrzał błagalnie na Lily.
- Tak, już. Nie ma taryfy ulgowej – Kobieta delikatnie uniosła chłopca i przytuliła go do siebie. Ruszyła do pokoju. James zerwał się z kanapy, podnosząc misia i pobiegł za nią.

Niebieski sufit był ciemny. Inny niż w dzień, mroczny. Nawet błyszczące, magiczne gwiazdki nie potrafiły go rozświetlić.
Księżyc w pełni rzucał złowrogie cienie na ściany. Chłopczyk nie spał. Obudził się już po kołysance mamy. Teraz skulił się, przytulając do misia, instynktownie szukając ciepła i bezpieczeństwa. Nie wiedział co jest nie tak, jak być powinno. Czuł tylko przerażenie. Nie potrafił zrozumieć tego uczucia. Towarzyszyło mu czasem, gdy próbował stawiać pierwsze niepewne kroki, gdy w czasie burzy nie było mamy. Teraz jednak nie było ani burzy, ani niczego innego.
Harry zacisnął rączkę na misiu. W końcu zasnął, nieświadomie rozluźniając palce. Przytulanka spadła na podłogę.

***

- Chodź maleńki, zabiorę cię stąd.
Płacz chłopca nie ustawał. Mężczyzna ruszył przed siebie mijając rozrzucone na gruzach rude włosy. Cegły i nadpalone drewno chrzęściły pod jego butami.
Ogień zaczął powoli trawić ucho poszarpanego na kawałki misia.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Spunkie




Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Śro 12:52, 14 Mar 2007    Temat postu: Back to top

Want to see girls pissing? Only new videos!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Menanefala1




Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Nie 4:45, 25 Mar 2007    Temat postu: Back to top

Awesome movie! And it's free!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Literackie Forum Medei Strona Główna -> Fan Fics Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach